Lemoświaty

Nowoświaty, Wydawnictwo SQN, Kraków 2021

Wśród imprez i obchodów, organizowanych z okazji Roku Lema, niewiele było, jak dotąd, premier książkowych. To aż dziwne – taka rocznica aż by się prosiła o konkursy i antologie wyrastające z inspiracji Lemem albo ze sprzeciwu wobec jego wizji fantastyki. Dobrze więc, że pojawiła się antologia SQN, w której z inspiracjami Lemowskimi mierzy się grupa autorów i autorek na początku drogi twórczej, od zupełnej debiutantki Moniki Fenc aż po twórców mających już na koncie kilka publikacji, jak Lech Baczyński, Aleksandra Stanisz czy Sylwester Gdela.

Antologia jest, w mojej opinii, równa i udana, choć – przyznam od razu – nie ma w niej ani jednego tekstu, który by mnie naprawdę zachwycił. Do dzieł Lema odnosi się na bardzo różne sposoby, i to właśnie ta mnogość inspiracji wydaje się jedną z najciekawszych stron całego projektu.

Otwierające zbiór opowiadanie Marka Kolendy (który ma już na koncie m. in. ciekawy tekst w antologii Fantastyczne pióra 2018) nosi tytuł “Dzieci Marii” i w dość otwarty sposób nawiązuje koncepcją i rozwiązaniami fabularnymi do klasycznej Lemowskiej fantastyki. Punktem wyjścia jest powrót na Ziemię, po ponad stu dwudziestu latach, wyprawy badawczej, mającej szukać nowego domu dla ludzkości. Tyle że kiedy Eryk, jego ukochana Maria i reszta załogi docierają do ojczystej planety, dowiadują się, że – są ostatnimi z ludzi, bo populację Ziemi zgładziła inwazja nieznanego dotąd czynnika chorobotwórczego. Ta część opowiadania – reakcje bohaterów na wieści, subtelna, ale żelazna kontrola, jaką sprawuje nad ostatnimi z ludzi Genetrix, sztuczna inteligencja statku, narzucona im przez los konieczność nowych heroicznych decyzji w momencie, kiedy wydawało się, że ich wielka misja się skończyła – efektownie nawiązuje do tematów i ujęć Lema i aż chwilami by się prosiło o szersze, może nawet powieściowe, ujęcie tych tematów. Równie udana jest druga część utworu, gdzie najpierw w centrum mamy etyczny problem z pobraniem DNA od zmarłych, by odtworzyć genetyczny potencjał ludzkości i wreszcie końcówka, z historią nowych ludzi i ich relacji z ostatnim ze starych ludzi, Erykiem. Opowiadanie Kolendy jest bardzo dobrym otwarciem antologii – z jednej strony w twórczy sposób nawiązuje do wzorców klasycznej SF i Lema, z drugiej – mówi własnym, osadzonym zarówno w nauce, jak i etyce, głosem, nie stroniąc przy tym także od ukazywania emocji i przeżyć bohaterów. Zdecydowanie mi się ten tekst podobał.

Mniej natomiast przekonała mnie “Adaptacja” Moniki Fenc, inspirowana, według komentarza samej autorki, Dziennikami gwiazdowymi. Moja ocena związana jest nie z literackim wykonaniem – bo tekst jest napisany wedle wszelkich zasad sztuki i porządnie zredagowany – co z faktem, że wyjściowy pomysł (wysyłamy śmieci w kosmos, żeby poprawić ekologiczną sytuację Ziemi, po czym ktoś nam je odsyła z powrotem) jest rodem raczej z farsy albo eko-animacji dla siedmiolatków, a ograny jest w tekście ponurym, serio i w apokaliptycznym tonie. Połączenie tych dwóch tonacji jest trudne, i tu debiutującej autorce moim zdaniem nie wyszło, choć widać potencjał – sama historia duszącej się w śmieciach i zanieczyszczeniu, ale też związanych z kryzysem ludzkich złych emocjach, Ziemi jest udana jeśli nie naukowo, to emocjonalnie, a i kreacje postaci przekonujące.

“Mgły nad Atlantis” Sylwestra Gdeli to moim zdaniem najmocniejszy punkt tej antologii i tekst, który ma spore szanse znaleźć się na mojej liście nominacji do Nagrody Zajdla za 2021. Gdela, który już w innych tekstach (publikowanych m.in. w antologiach Fantazmatów, Snach Umarłych i zbiorze Weird Fiction po polsku) udowodnił, że ma zamiłowanie do łączenia SF z psychodelicznymi klimatami, a przy tym – dość nieokiełznaną wyobraźnię, stworzył tekst – nieoczekiwany. Nie tego spodziewałam się po Lemowskiej inspiracji. Ta wizja obcego świata i umieszczonych w nim kreacji, ludzi odtworzonych z własnych śmieci, jest w swej malarskości szalenie efektowna i mimo słyszalnych w niej ech inspiracji – nigdy oczywistych, ni to Lema, ni to Vadermeera, ni to chwilami wręcz Dana Simmonsa z okolic Ilionu – oryginalna i pomysłowa.

“Flaworyści” Michała Antosiewicza mają znakomity pomysł wyjściowy, oryginalny, a jednocześnie jakoś tam kojarzący się z Powrotem z gwiazd: podobnie jak w klasycznej powieści Lema bohater, powróciwszy z długiej kosmicznej wyprawy, przekonuje się, że z ludzkością stało się coś dziwnego: tu akurat w wyniku pandemii en masse straciła węch i smak. Ogromne brawa dla autora nie tylko za pomysłowe ogranie czegoś, co działo się wokół nas (sama znam osobę, która po przejściu infekcji Covid-19 straciła węch na kilka miesięcy), ale za przemyślenie, jakie szerokie społeczne konsekwencje miałaby taka zmiana (zanik kultury kulinarnej, powstanie kulinomatów i jedzenia służącego jedynie zaspokojeniu potrzeb organizmu, nowe, zastępcze przyjemności zastępujące jedzenie). Tekst pewnie trafiłby na moją listę ulubionych, gdyby nie nużące, dla mnie jako dla czytelniczki, aluzje do współczesnej polskiej rzeczywistości – one mają być zabawne, ale mnie wydały się ciężkie i bez polotu, rodem z polskiego kabaretu, i nie, to nie jest komplement. Szkoda, bo poza tym, tekst jest pomysłowy i fajny.

“DYab” to także tekst, w którym czuje się inspiracje ostatnim rokiem, pandemią i kwestią izolacji. Tematyka ta wpisana jest w lekko cyberpunkowy klimat, pożeniony z literackimi aluzjami – bohater projektuje bowiem symulacje parte na klasyce prozy i ma obsesję na punkcie Mistrza i Małgorzaty. Autorka, Aleksandra Stanisz, znana z tekstów w zinach i antologiach, w notce odautorskiej wspomina o swoim zamiłowaniu do scen onirycznych. To widać w tekście, który przenosi w real rzeczywistość wirtualną, zakorzenioną jednak w literacko-kulturowej tradycji i chętnie ogrywa sceny wizyjne. Stanisz pisze je umiejętnie i z wyczuciem, ale tekst trochę traci na ich nadmiarze – po dwukrotnej lekturze w pamięci został mi głównie nastrój, fabuła gdzieś się w tym wszystkim gubiła i nie zostawała w pamięci.

“Ostatni mówi “Nie” to opowiadanie, które “kupiło” mnie formą, a konkretnie rwanym, niechronologicznym i mieszającym różne formy (w tym zapisy wywiadów, listy od i do postaci, różne czasy – teraźniejszy lub przeszły, ) sposobem prowadzenia narracji. Dzięki temu historia Wojciecha Tokarczyka, ostatniego ze starych ludzi, który pozostał na Ziemi po eksodusie, nabiera oryginalności i wciąga znacznie bardziej, niż gdyby podano ją nam w prostej chronologicznej narracji. Ten tekst jest w pewnym sensie uzupełnieniem opowiadania Marka Kolendy: jedno i drugie mają gdzieś w centrum kwestię starej i nowej ludzkości, przyszłości ludzkiej rasy jako innej i nieuniknionego buntu, jakie musi to budzić w ostatnich, którzy pozostali z dawnych ludzi. Paulina Rezanowicz, jego autorka, udowodniła już kilkakrotnie (m. in. tekstem w antologii Tęczowe i fantastyczne oraz opowiadaniem z tomu Weird Fiction po polsku), że umie pisać klimatycznie, budować nastrój i pisać przekonujące postacie – i wszystkie te cechy znajdziemy i w jej opowiadaniu z Nowoświatów.

“Decyzja” Lecha Baczyńskiego stoi przede wszystkim pomysłowym światotwórstwem i choć formalnie świat jej imaginarium należy do SF (nanoboty, konstruktorzy, zamknięte miasta pod kopułą), fabularnie i gdy chodzi o nastrój, tekst ma sporo wspólnego z fantasy: mamy w nim epicką walkę z (bardzo dobrze pomyślanym) potworem i technologię w zasadzie nieodróżnialną od magii. Tekst wciąga i dobrze się go czyta, a oryginalny pomysł na świat jest jego dużą zaletą.

Antologię kończy opowiadanie “A u Lema…” Marcina Bartosza Łukaszewicza, które zupełnie mnie nie przekonało – ani mnie nie wciągnęła historia, którą uznałam za psychologicznie mało prawdopodobną (jakoś podejrzewam, że ludzkość postawiona w obliczu zagłady i nie mająca szans na schron, który przysługuje nielicznym, nie prowadziłaby uprzejmych konwersacji w tramwaju), ani nie przekonała dialogowa forma, a końcowa (i tytułowa) aluzja do Lema wydała mi się przyczepiona dość na siłę. Ten tekst trochę cierpi na podobny problem, jak “Adaptacja” – ma ciekawy punkt wyjścia, napisany jest niewątpliwie z literackim wyczuciem, ale coś w fabule zawodzi.

Podsumowując, Nowoświaty to udana antologia, odnosząca się do Lemowskich pierwowzorów na rozmaite sposoby. Widać w niej poczucie autorów, że SF powinna dotykać problemów żywych i znaczących dla naszego świata – mamy w niej i pandemie, i katastrofę klimatyczną, i problem zanieczyszczenia środowiska – i widać, że problemy te nie są tylko ozdobnikami, że są dla autorów w jakiś sposób ważne. Literacko i gatunkowo także mamy tu pewną różnorodność, od klasycznej SF aż do po dialogową de facto formę ostatniego opowiadania. Czy mamy w tej antologii nowego Lema, w sensie – autora/-rkę o pozycji i literackim znaczeniu autora Solaris? Oczywiście, że nie, choć nie wiemy, jakie drogi przez autorami Nowoświatów się otworzą. Ważne jednak, że Nowoświaty dają czytelnikom ciekawą próbkę nowej polskiej SF, i choćby za to wydawcy i autor(k)om należą się słowa pochwały.

Lem i inne osoby

Przetacza się przez polski internet dyskusja związana jakoś tam z Rokiem Lema, ale może i jeszcze bardziej – z kwestią rynku i pozycji polskiej fantastyki, autorów i autorek, osób piszących SF i ich szans publikacyjnych, a w tle – szans na pojawienie się “drugiego Lema”. Marcin Zwierzchowski, od którego tekstu zamieszczonego na Lubimy Czytać ta faza debaty się zaczęła – choć tak naprawdę zaczęła się od polemiki tegoż Zwierzchowskiego z tekstem Krzysztofa Zajasa z Czasu Literatury – rozumie tego “nowego Lema” nie tyle jako autora piszącego w Lemowskiej tradycji, co raczej – pisarza o pozycji takiej, jaką cieszył się twórca Solaris, a jednocześnie nie odżegnującego się od pisania SF. Wychodzi od tegorocznego Festiwalu Conrada, który mimo tematu “Natura przyszłości”, aż proszącego się o zaproszenie fantastów, woli prowadzić tę dyskusję również w inny sposób, niefantastyczny. Również, choć ani jednej osoby piszącej SF nie zaprosili. Zwierzchowski słusznie zauważa, że bardzo słaba pozycja polskiej SF w szerokiej debacie o kulturze odrzuca zdolnych debiutantów od pisania w tej konwencji (żeby było jasne – w innych formułach fantastyki nie jest łatwiej) i że nowego Lema w tej sytuacji się nie doczekamy.

Dalsza dyskusja zmierza w nieco inną stronę – felieton Ginny Nawrockiej na stronie Whosome poszedł raczej w stronę polemiki z wymienionymi przez Zwierzchowskiego propozycjami nazwisk kandydatów na ciekawych polskich twórców i twórczyń SF. Tam, gdzie Zwierzchowski wymienia , cytuję (wybierając autorów z ostatnich lat, jego lista jest dłuższa),

Jacka Dukaja, Rafała Kosika, Cezarego Zbierzchowskiego, Michała Protasiuka, Martynę Raduchowską, Krystynę Chodorowską, Michała Cholewę, Jakuba Nowaka, Marcina Przybyłka,

Ginny N. piszą przede wszystkim o debiutujących autorkach: w ich tekście, obok potraktowanych jako wzorce negatywne Dukaja i Radka Raka (który skądinąd SF pisze dość rzadko – choć gdzieś w tę stronę sięga jego opowiadanie “Kraina piasku” z NF 8/2020), jako pozytywne przykłady wymienione są Marta Magdalena Lasik, Joanna Krystyna Radosz, Krystyna Chodorowska, Marta Potocka, Anna Kańtoch, Karolina Fedyk, Anna Łagan, Olga Niziołek i Weronika Mamuna.

Nie do końca akurat całość tej listy mnie przekonuje (Fedyk to IMHO bardzo dobra już pisarka, której najmocniejszym obszarem jest jednak zdecydowanie fantasy, a niekoniecznie SF, Radosz pisze bardzo dobre obyczajówki z elementami kryminalnymi i ma duży talent do opisywania postaci i ich relacji, ale do fantastyki ucieka się dość okazjonalnie), ale sam pomysł jej stworzenia wydał mi się inspirujący.

Nie czuję się na siłach dyskutować o tym, co musiałoby się zmienić w polskim rynku wydawniczym, żeby osoby piszące fantastykę zaczęto traktować serio – co było osią tekstu Marcina Zwierzchowskiego. Czuję się dużo bardziej kompetentna do pójścia drogą felietonu Ginny N. i wskazania, gdzie tym razem ja widzę nadzieje polskiej SF. Podobnie jak wybór Ginny, mój też będzie subiektywny i na pewno niepełny.

Skupię się na kilku ostatnich latach – nie będę więc wspominać na przykład o Annie Kańtoch, która w ostatnich latach skupiła się na konwencjach innych niż SF (która w jej wykonaniu też była raczej z pogranicza weirdu i specyficznie rozumianej vintage space opery, za której patrona można byłoby pewnie uznać bardziej Żuławskiego niż Lema). Nie omówię też dokładniej twórców znanych i znaczących, jak na przykład Paweł Majka czy Romuald Pawlak. W sporej większości sięgnę bowiem po twórczość osób, które karierę pisarską dopiero zaczynają, mają w dorobku opowiadania albo pojedyncze powieści – choć, owszem, wskażę też jedną czy drugą osobę z większym uznaniem i dorobkiem.

Kto więc z młodych stażem twórców i twórczyń w Polsce zwrócił moją uwagę jako autor(ka) SF?

Niewątpliwie wymieniona przez Ginny Marta Magdalena Lasik. Zaintrygowało mnie parę lat temu jej “Zwierciadło w dziurce od klucza“, umieszczone w antologii ŚKF “Skafander i melonik”, i od tej pory śledzę jej twórczość. W tym roku na mojej liście nominacji do Nagrody im. Janusza A. Zajdla znalazł się jej tekst z NF, “Głos Słońca” . Lasik, sama z wykształcenia związana z nauką, pisze SF dość bliskiego zasięgu, inteligentne, nie uciekające także od emocji i skupienia na postaciach. Równie wysoko cenię inną wymienioną przez Ginny autorkę, Olgę Niziołek. Niziołek to autorka wszechstronna, której pisarstwo lokuje się gdzieś między SF bliskiego zasięgu a motywami gdzieś podchodzącymi pod new weird. Jej tekst (“Ogród rozkoszy ziemskich” z antologii Tęczowe i fantastyczne) również był na mojej tegorocznej liście Zajdlowych nominacji.

Z wymienionych zarówno przez Zwierzchowskiego, jak i przez Ginny twórczyń niewątpliwie warto pamiętać o Krystynie Chodorowskiej – to nie jest autorka, z którą mnie osobiście, jako czytelniczce, byłoby jakoś bardzo po drodze, ale niewątpliwie jako twórczyni jest ona dojrzała i ciekawa. Nieco podobnie mam zresztą z inną autorką, której pozycja rośnie, i słusznie, a która w tych zestawieniach się nie pojawiła – a mianowicie z Magdaleną Kucenty. Może nie zawsze mnie jej cyber-punkujące teksty w 100% przekonują, ale uważam, że jest to pisarka ciekawa, pomysłowa i warta uwagi. Elementy cyberpunku widoczne są także w twórczości Anny Nieznaj, członkini grupy Harda Horda, której zbiór Błąd warunkowania zawiera teksty tą konwencją inspirowane. Skądinąd w polskim cyberpunku – który przecież jak najbardziej jest częścią konwencji SF – mamy też przecież pisarkę, o której można bez większego wahania powiedzieć, że jest królową: Martynę Raduchowską.

A jak już mowa o cyberpunku – warto wymienić, wśród młodych stażem jego twórców, także Kornela Mikołajczyka (którego zeszłoroczna powieść, Człowiek, który zniknął. Deus Ex Machina, flirtuje i z cyberpunkiem, i z elementami humoru, i z czarnym kryminałem), a także oryginalnego w swoim (inspirowanym często muzyką i artystycznymi zainteresowaniami samego autora, który również tworzy grafikę) podejściu do SF Sylwestra Gdelę, któremu też zdarza się do konwencji cyberpunku odwoływać, a którego opowiadanie “Mgły nad Atlantis” z tomu Nowoświaty raczej na pewno będzie jedną z moich nominacji Zajdlowych za 2021. W tym samym tomie jest też udane opowiadanie Marka Kolendy, autora opowiadań, którego dorobek jest jeszcze niezbyt duży, ale który w tekście “Dzieci Marii” pokazuje się jako ciekawy twórca SF. Warto zapamiętać to nazwisko.

Nagrodę Zajdla za opowiadanie za rok 2020 otrzymała Marta Potocka, która w konwencjach związanych z SF porusza się umiejętnie – warto zerknąć choćby na jej “Flauna” z antologii Skafander i melonik, który bardzo sprawnie i efektownie ogrywa konwencję horroru w kosmosie. A jak już mowa o nominacjach do Zajdla – warto wspomnieć o wielokrotnym nominowanym z tego roku, Krzysztofie Rewiuku. Współtworzone z Krzysztofem Matkowskim opowiadania “Dziewczyna z papieru i ognia” (nominacja dla Zajdla 2019) i “Święci z Vukovaru” bliższe są konwencjom może trochę weirdu, może – w przypadku “Dziewczyny…” – swoistej historyzującej fantasy i po ich lekturze nie tak łatwo wyobrazić sobie Rewiuka jako autora SF. Tymczasem jest on pisarzem SF pełną gębą – i ma w dorobku opowiadania SF naprawdę znakomite. Bardzo umiejętnie rozmaite powiązane z SF, głównie bliskiego zasięgu, konwencje ogrywa też w swojej twórczości Wiktor Orłowski – warto zerknąć na przykład do zawartego w Fantazjach zielonogórskich IX opowiadania “Śmierć w Mountain Green”, by się przekonać.

Umiejętnie i skutecznie posługuje się konwencjami związanymi z SF także Bartek Biedrzycki, którego zeszłoroczny zbiór Zimne światło gwiazd pokazuje, że ma on i warsztat, i pomysły. Ciekawym głosem w polskiej SF jest Magdalena Świerczek-Gryboś – autorka pisząca i wydająca dużo, nie zawsze równo, ale mająca twórcze i oryginalne pomysły; jej pisarstwo wychodzi zresztą często poza konwencje SF.

EDIT, bo poniewczasie przypomniałam sobie jeszcze dwa nazwiska. Znana m. in. z NF Anna Łagan, autorka pisząca w różnych konwencjach, pisuje również SF, podobnie jak publikujący w wielu różnych mediach (m.in. w Silmarisie Jerzy Bogusławski. Oboje są jak najbardziej warci wpisania na listę obserwowanych.

Na koniec chciałabym wspomnieć o jeszcze dwojgu autorach, których kariery – no, w zasadzie dopiero startują. Kamila Regel ma w dorobku na razie głównie II miejsce w plebiscycie portalu Nowa Fantastyka na opowiadanie tekstem “Siedem wrót ki-gal” – ale serio, poświęćcie chwilę na ten tekst, bo niewiele osób w naszym kraju, moim skromnym zdaniem, potrafi tak łączyć kosmiczne SF z głębokim wyczuciem dla mitu. I zapamiętajcie to nazwisko, bo moim zdaniem, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Regel może w polskiej SF sporo namieszać. A jak już jesteście na forum, zerknijcie na odlotowe, niesamowite, jakoś tam spokrewnione z najbardziej szalonymi tekstami Dukaja “Kwantowego serca ostinato”, bo jego autor, jeśli wytrwa przy pisaniu, też ma szanse stać się w polskiej SF głosem odrębnym i szalenie ciekawym.

Czego tu brakuje? Hard SF w stylu Egana czy Wattsa. Space opery takiej, jaką dziś pisze się na świecie – polskiego Yoona Ha Lee czy polskiej Arkady Martine na tej liście nie ma. Ale przede wszystkim – brakuje, tak naprawdę, szans, żeby to grono utalentowanych i różnorodnych osób miało szanse wypłynąć na szersze wody i się pokazać. Bo sam(a) z siebie fantast(k)a o pozycji i dorobku Lema nam się nie narodzi, to jest pewne.

Podsumowanie 2020 (1): polska fantastyka

Obiecuję NIE ZACZYNAĆ o uwag o tym, że 2020 był to dziwny rok i nie użyć nigdzie poza tym zdaniem zwrotu “coś tam roku zarazy”.

No to co? Ruszamy z podsumowaniem roku 2020? Zacznijmy dzisiaj od tekstów polskich, jutro mam nadzieję zmotywować się do napisania o najlepszych nie-polskich tekstach fantastycznych, jakie w 2020 przeczytałam.

Powiem tak – w roku 2020 wśród moich lektur rodzimych dominowały opowiadania – zarówno te wydane w zbiorach autorskich, jak i te w antologiach i czasopismach. Kilka propozycji do przeczytania / rozważenia pod kątem jakichś przyszłych nominacji nagrodowych przedstawiam poniżej. Od razu też zaznaczę jeszcze jedno – nie zdążyłam oczywiście przeczytać wszystkiego. w W całej notce rozsiane są informacje o powieściach i opowiadaniach z 2020, które mam na liście lektur przed sezonem nagrodowym, ale gdyby ktoś chciał dorzucić coś do tej listy, to polecanki zawsze chętnie przyjmę.

Po pierwsze – zbiory autorskie. Tych przeczytałam niewiele, ale też nie tak wiele ich wychodzi. Przede mną lektura kilku ciekawych zbiorków z zakresu grozy, a z tych już przeczytanych chciałabym wyróżnić “Niebo, ptaki i robaki” Anny Marii Wybraniec: ciążący w stronę weirdu i niesamowitości debiut, zapowiadający bardzo ciekawą autorkę.

Po drugie – antologie. Tu mieliśmy wysyp, jak zresztą od kilku lat. Ukazywały się tomy wydawane przez różne kluby i organizacje związane z fantastyką – z tych nieczytanych dotąd szczególnie napalam się na wydany przez Śląski Klub Fantastyki Iknszy welt (z opowiadaniami m.in. Michała Cholewy i Marty Magdaleny Lasik). Jak zawsze nie zawodziły Fantazmaty – w tegorocznych zbiorach Nanofantazje 2.0 i wydanej niedawno Zbrodni doskonałej czeka sporo ciekawych tekstów – choć, przyznajmy, nie ma wśród nich moich absolutnych faworytów do tytułu opowiadania roku. Czeka na mnie jeszcze całościowa lektura Hardych baśni, w których jest kilka tekstów znanych mi już i cenionych autorek. Znam z nich na razie jeden, udane i nastrojowe “Róże świętej Elżbiety” Agnieszki Hałas, odwołujący się do legendy średniowiecznej węgierskiej świętej królowej i do motywów z Tannhäusera Wangera. Nie zachwyciły mnie antologie cyberpunkowe – choć z tej kobiecej (Cyberpunk Girls Uroborosa) czekają mnie jeszcze oba teksty generalnie bardzo przeze mnie cenionej Martyny Raduchowskiej. Nie ruszyłam jeszcze Gladiatorów z FS – mam w tym tomie upatrzone kilka tekstów, które zdecydowanie chcę przeczytać. W głośnej i bardzo różnie ocenianej antologii Tęczowe i fanastyczne (Grupa Wydawnicza Alpaka) znalazłam jedno ze swoich ulubionych opowiadań roku – malarski, niepokojący “Ogród rozkoszy ziemskich” Olgi Niziołek, które na pewno znajdzie się na mojej liście nagrodowych nominacji za 2020. Nie chcę rozpisywać się o tym zbiorze, ponieważ jest w nim i moje własne opowiadanie, a recenzowanie zbiorku ze swoim tekstem trochę nie ma sensu, ale w tym tomie obiecujące – w kontekście dalszych karier autorów/-ek – są IMHO także teksty, które napisali/ły Paulina Rezanowicz, Ewan Mrozek i A. Szydlik. Literacko warto też zerknąć na zawarte w tym zbiorze teksty Agnieszki Szmatoły oraz cieszącej się już w fandomie sporym uznaniem Krystyny Chodorowskiej. Jedne i drugie to nie do końca moja bajka, ale pod względem literackim warte są uwagi – mogą do kogoś trafić mocniej, niż do mnie. Pierwszy tom pokonkursowej antologii Weird fiction po polsku (Phantom Books) to także tom, w którym jest mój tekst – powstrzymując się więc od szczegółowej recenzji całości, pozwolę sobie zwrócić uwagę na opowiadania Pawła Wącławskiego (zachwycające pomysłowością “Jestem wszystkim i wszystkimi”), docenionego przeze mnie już w zeszłym roku Michała Brzozowskiego (absurdalne, ale i łapiące za serce “Nakręcia głowy”, chyba mój nr 1 w tym zbiorku) oraz Michała Blatkiewicza (enigmatyczne i idące w niepokojącą groteskę “…Będzie futro”). Nie zawiódł mnie również obserwowany już od jakiegoś czasu Sylwester Gdela (mitologiczno-cyberpunkowo-odlotowy “Gegnarok”). Jeszcze przede mną lektura tegorocznych “Snów umarłych”, ale wiem, że zawierają kilka naprawdę dobrych tekstów. A jak już mowa o dobrych tekstach – z czytanych przeze mnie antologii najrówniejszą chyba była ta stworzona z opowiadań wyróżnionych na portalu Nowej Fantastyki (Fantastyczne pióra). Portal ten jest mi bliski i sama się na nim udzielam, nie mam jednak swojego tekstu w zestawie za 2018 (wydanym w 2020). Chciałabym wobec tego zwrócić uwagę na najciekawsze teksty z tego tomu. Pierwszy z nich to “Arecibo” (autorem jest Aleksander Pacion), klimatyczne SF z elementami horroru (?), które ma ogromne szanse znaleźć się na mojej liście Zajdlowych nominacji za 2020. Drugi i trzeci – to dwa teksty obserwowanego przeze mnie od dłuższego czasu Łukasza Redelbacha – oryginalny światotwórczo i koncepcyjnie “Luminescencyjny pokrak” oraz przede wszystkim gęste, ciemne, ponure opowiadanie weirdowe “Smakołyk dla dżdżownicy”, też wysoko na mojej szerokiej liście nagrodowej. Z antologii tej zdecydowanie warto także sięgnąć po inspirowany ilustracjami Jakuba Różalskiego wojenny fresk “Husarz śmierci” Marka Kolendy i na intrygującą, emocjonalną i wizyjną “Kumari” Radosława Puchały. Katarzyna Szymonik, która ma w tym zbiorze dwa teksty, to także bardzo obiecująca autorka o dużych możliwościach – ale poczekajcie na “Fantastyczne pióra” 2019, żeby ją w pełni docenić!

Skoro najwyraźniej nie czytywałam aż tak wielu antologii, to co czytałam? Ano, w tym roku w większych niż kiedykolwiek ilościach – opowiadania w czasopismach. No dobra, głównie w czasopiśmie, jednym. W Nowej Fantastyce. W podsumowaniach roku pewnie przewinie się motyw awantury o tekst Jacka Komudy – ja nie będę o nim pisała, bo na mojej liście najciekawszych raczej by się nie znalazł.

Co by się znalazło, z rzeczy z NF? Klimatyczna, choć chwilami nieco za długa “Podróż do wnętrza psa” Olgi Niziołek. Niby dość tradycyjnie i z szacunkiem dla historii, ale pomysłowo i niebanalnie przerabiający opowieść o spartańskim zdrajcy “Efialtes” Pawła Majki (ale też Majka zawsze umiał bawić się tradycją!). “Głos słońca” Marty Magdaleny Lasik, SF bliskiego zasięgu nawiązujące do japońskich klimatów. No i przede wszystkim “Święci z Vukovaru” duetu Krzysztof Matkowski i Krzysztof Rewiuk, ich drugi wspólny tekst po nominowanej w tym roku do Zajdla “Dziewczynie z papieru i ognia”. Tym razem współczesny, w realiach leczącej wojenne rany byłej Jugosławii, emocjonalny, ale i starannie przemyślany, psychologicznie prawdziwy tekst z odrobiną niesamowitości wdzierającej się w realny świat – to jeden z moich zdecydowanie ulubionych tekstów roku 2020. Z kolei w Esensji zwraca uwagę “Nocna parada stu demonów” Wiktora Orłowskiego – efektowna gra tradycyjnymi klockami (demonologia, Japonia, mroczne zabójstwa), układająca się w trzymającą w napięciu całość.

Gdy chodzi o powieści 2020, konkurencję wygrał wspomniany w poprzednim akapicie Krzysztof Matkowski – jego Trzecia część człowieka (Wydawnictwo Alegoria) to moja ulubiona powieść fantastyczna poprzedniego roku, pisałam o niej zresztą więcej tutaj. Wydarzeniem roku była niewątpliwie pierwsza w historii Nike dla autora fantastyki – za intrygującą, choć w moich oczach nierówną Baśń o wężowym sercu Radka Raka. Powiem szczerze – przy wszelkich wątpliwościach bardzo, ale to bardzo się ucieszyłam z tej nagrody! W 2020 nową powieść wydała także Agnieszka Osikowicz-Chwaja – bardzo się dziwię, że po jej cykl klasycznej fantasy z militarnym skrętem i współczesnymi dylematami w tle nie sięga więcej czytelników, bo jej proza jest tego warta. Lubiący fantastykę dla najmłodszych dostali w 2020 także kolejną część przygód Małego Licha Marty Kisiel, która coraz skuteczniej łączy, także w pisarstwie dla młodego czytelnika, humor i ogrywanie kulturowych tradycji z całkiem poważną, gotycką grozą.

Jeszcze przede mną lektura kilku głośnych tytułów z tego roku – pewnie jak zawsze nazbiera się kilka książek, o których warto pamiętać (na pierwszy ogień – Człowiek, który zniknął. Deus ex machina Kornela Mikołajczyka, bo zapadło mi w pamięć jego opowiadanie w antologii Umieranie to parszywa robota z 2019 i Bieganie po torach Łukasza Krukowskiego, weirdowa powieść chwalona przez kilku recenzentów i czytelników, do których mam zaufanie.

A wy? Macie swoje ulubione polskie teksty?

Bezczelna autoreklama: antologia “W głębi snów”

Wczoraj ja, autorka bloga, zadebiutowałam jako autorka opowiadania (i, nie powiem, jestem dziko szczęśliwa). Tak się złożyło, że zbiegło się to z dniem przywiezienia mi przez kuriera paczki z egzemplarzami autorskimi II tomu powieści dla młodzieży, który współnapisałam z Agnieszką Fulińską. O powieści parę słów następnym razem, teraz – krótka reklama antologii.

Oddaję głos jej twórcom:

“Czy w krótkiej formie można zmieścić wiele? Chcemy udowodnić, że tak 🙂
A udowodnić zamierzamy antologią 26 opowiadań dostępną jako darmowy e-book W głębi snów. Darmowy, ale na zasadach CHARITYWARE. Co to oznacza? Ano to, że pobierasz za darmo, ale prosimy Cię, żebyś przy okazji zaglądnął na stronę Fundacja SYNAPSIS i wpłacił na rzecz tej organizacji darowiznę.”

Okładka; grafika autorstwa Patrycji Sikory

Autorami tekstów są między innymi:

Agata Poważyńska, znana m.in. z antologii wydawnictwa Phantom Books Obscura (a tu przeczytacie jej intrygujące i smutne opowiadanie “Polny wianek na łbie byka“)

Polecana już na tej stronie Agnieszka Fulińska, której opowiadania znajdziecie poza tym m.in. w Creatio fantastica, Esensji i Snach umarłych 2019.

Aleksander Pacion, znany z publikacji na portalu Nowej Fantastyki, a także z Szortalu.

Anita Kurowska, której tekst jest w antologii wydawnictwa Phantom Books Obscura.

Anna Maria Wybraniec, znana z tekstów w antologiach oraz z Esensji.

Anna Sikorska, publikująca w antologiach oraz w Fenixie (ostatnie dni czytania za darmo!)

Jakub Rewiuk, którego opowiadanie znajduje się m.in. w antologii Umieranie to parszywa robota.

Magdalena Świerczek-Grzyboś, autorka m.in. dwóch interesujących powieści: Openminder i Dzieci Burzy oraz wielu opowiadań.

Marianna Szygoń, publikująca m.in. w Esensji i swego czasu w Smokopolitanie

Marek Kolenda, bardzo ciekawy autor znany z kilku antologii. Tu można przesłuchać jedno z tego opowiadań.

Radosław Puchała, znany m.in. z publikacji w Białym kruku (ale to samo, IMHO zdecydowanie ciekawe, opowiadanie można znaleźć i tu)

Sylwester Gdela, którego dorobek jest już całkiem pokaźny – zarówno gdy chodzi o dokonania pisarskie, jak i ilustratorskie. Zajrzyjcie na stronę Fantazmatów do Galerii albo posłuchajcie jednego z opowiadań.

Sylwia Finklińska, obecna w kilku antologiach, w tym w recenzowanym tu wcześniej zbiorze Ja, legenda.

Wiktor Orłowski. To nazwisko pojawia się ostatnio w antologiach coraz częściej – nie przegapcie go! Do znalezienia m.in. w Silmarisie, Magazynie Histeria, NanoFantazjach oraz Szortalu. Tutaj opowiadanie nagrodzone w konkursie sportowo-literackim Biegu Kreta.

Mateusz Kędziora, który ma dorobku kilka naprawdę bardzo dobrych opowiadań, publikowanych na forum Nowej Fantastyki. W podobnej sytuacji jest kolejny z autorów, Michał Gola, a także – również publikujący na tym samym forum Michał Puchalski oraz Jan Fosz. Także Sylwia Wełna – w zasadzie każde z tych autorów pisze już spokojnie na publikowalnym (papierowo) poziomie. 

 

Pozostali autorzy, których do tej pory nie czytałam – albo nie wiem, że czytałam, bo znam tylko z netowych pseudonimów, których nie kojarzę z nazwiskami, to Aleksandra Wyszynska, Gożjakiś, Julia Łuszpińska, L. K. Moss.

 

Antologia do pobrania: https://www.zapomnianesny.pl