Długo mnie tu nie było, ale też długo w tym roku czekaliśmy na nominacje do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Dzisiaj w końcu dostaliśmy wyniki – i chciałabym je w kilku słowach skomentować.

Z opowiadań bardzo, ale to bardzo cieszę się z nominacji dla “Świętych z Vukovaru” Krzysztofa Rewiuka i Krzysztofa Matkowskiego – to jedno z moich dwóch ulubionych opowiadań roku 2020, a że to drugie nie dostało nominacji, sprawa mojego głosu w tej kategorii jest jasna :). Więcej o tym tekście pisałam tutaj.
Krzysztof Rewiuk rozbił w tym roku bank – ma poza tą współdzieloną dwie samodzielne nominacje, i tak się składa, że oba te teksty znam. “Al”, pochodzący z Fantazmatowego zbioru Zbrodnia doskonała, to tekst rzetelny i jak zwykle u tego autora napisany z dużą warsztatową swobodą; czytałam z przyjemnością, ale mnie nie zachwycił – może dlatego, że urywa się w najciekawszym dla mnie miejscu? Bardziej podobała mi się lekko pastiszowa “Córka poławiacza żachw”, znana z tomu Weird Fiction po polsku 1 (hej, jest tam też mój tekst!), nagrodzona swego czasu na portalu Nowej Fantastyki.
Za rzecz dla polskiej fantastyki dobrą uważam fakt, że nominacje, choć zdominowane przez jednego autora (2,5 /5), są różnorodne, jak chodzi o miejsca publikacji – jest i Nowa Fantastyka, i darmowa antologia Fantazmatów, i pokonkursowa książka weirdowa wydawnictwa Phantom Books, i antologia świąteczna W.A.B. Jest też, i bardzo mnie to cieszy, tom Harde Baśnie Wydawnictwa SQN. Nominacji z tego tomu doczekał się “Sen nocy miejskiej”, udane urban fantasy Magdaleny Kubasiewicz. Sama, przyznam, pewnie nominowałabym poetyckie i efektowne “Róże świętej Elżbiety” Agnieszki Hałas, a przede wszystkim – wstrząsające “Idzie, powtarzał wiatr” Marty Kisiel, tekst, który dla mnie jest arcydziełem polskiej fantastyki. Niemniej cieszę się, że tekst z tego tomu znalazł się w stawce – autorki Hordy są w polskiej fantastyce zjawiskiem nieco innym od jej typowego, wyznaczanego przez Fabrykę Słów z jednej, a klasyczną fantastykę pod znaku Michała Cholewy i Roberta Wegnera z drugiej strony, oblicza. Miejsce jest na wszystkie te zjawiska, ale docenienie tych trochę innych bardzo mnie cieszy.
Jedynym opowiadaniem ze stawki, którego jeszcze nie czytałam, jest “Gdzie Mikołaj nie może… tam diabła pośle” Katarzyny Bereniki Miszczuk. Przyznam, że się dość paradoksalnie cieszę z tej nominacji – paradoksalnie, bo Miszczuk to bardzo nie moja autorka, jej proza jak dotąd do mnie kompletnie nie trafiała. Niemniej, to jedna z tych popularnych twórczyń fantastyki, które istnieją jakoś obok fandomu (czymkolwiek fandom jest) – i cieszy mnie, że w tym fandomowym / nagrodowym obiegu zaistniała, bo jeśli w proces nominowania i czytania nominowanych wkręcą się nowe osoby, które do fantastyki trafiały innymi drogami – w tym, przez inne czytelnicze doświadczenia, to będzie to zawsze coś dobrego. Nawet jeśli tekst jest nie dla mnie.
Czego zabrakło? Poza moim ulubionym tekstem Kisiel z Hardych Baśni – przede wszystkim świetnych opowiadań Olgi Niziołek, Michała Brzozowskiego, Marty Magdaleny Lasik i Łukasza Redelbacha.

Jak chodzi o powieści, ogromnie się cieszę z nominacji dla Trzeciej części człowieka Krzysztofa Matkowskiego. Entuzjastycznie zrecenzowałam tę powieść dla Esensji, autora uważam za ogromnie utalentowany, cenny nowy głos w polskiej prozie fantastycznej i bardzo się cieszę, że znalazł się wśród nominacji w dwóch kategoriach. No i ma mój głos 🙂
Nominacja dla V tomu Teatru węży Agnieszki Hałas tak naprawdę powinna była być nominacją w nieistniejącej u nas, a znanej m in. z nagród Hugo kategorii “cykl powieściowy”. Autorce nominacja w tej kategorii należała się dawno, bo jej seria o Krzyczącym w ciemności stała się dla polskiej dark fantasy jednym z kluczowych tekstów i wydaje się, że mainstream polskiej fantastyki zaczął w końcu dostrzegać, że dość niepostrzeżenie Agnieszka Hałas wyrosła na polski autorytet w dark fantasy.
Marta Kisiel dostaje nominacje i nagrody Zajdla dość regularnie – i dobrze. Cenię jej pisanie za to, że Kisiel sięga po mniej oczywiste inspiracje, nie boi się zestawiania swoich fantastycznych pomysłów i postaci z codziennością ani wybierania na bohaterów tak zwanych zwykłych ludzi (co na przykład może oznaczać, że bohaterka będzie używać obciachowego pseudonimu i zachowywać się nie najmądrzej); mnie również bardzo pasuje jej język i styl, który lokuje się gdzieś na przecięciu między Chmielewską a Sapkowskim. Płacz to też tekst kontynuujący wcześniejsze powieści, dobrze pokazujący specyfikę pisania autorki, jej mocne (umiejętność ogrywania emocji czytelnika, łączenia tragizmu z komedią, błyskotliwą sprawność językową, umiejętność budowania wiarygodnych wizerunków postaci) i słabsze (czasami urwane, niedociągnięte wątki) strony.
O Pieśniach Chołów Macieja Głowackiego (i o jego wydawcy), przyznam, usłyszałam dziś po raz pierwszy – to będzie ta powieść, którą muszę nadrobić.
Czego mi zabrakło w tej kategorii? Polskiej grozy i weirdu. To był dla tych konwencji dobry rok i przyznam, że trochę mnie dziwi brak w zestawieniu Wojciecha Guni, Jakuba Bielawskiego czy debiutującego Łukasza Krukowskiego.
Cóż, pozostaje tylko jak co roku zgłosić się do akcji Zew Zajdla, doczytać zaległości i zagłosować!