Ostatnie chwile na głosowanie, ostatnie rekomendacje Zajdlowe. Dzisiaj – opowiadanie dla tych, którzy tęsknią za arturiańskimi klimatami – choć, powiem od razu, to nie jest tak do końca tekst o rycerzach, damach i Świętym Graalu. Spodziewajcie się dworzan w tużurkach raczej niż w turniejowych zbrojach.
UWAGA: Dalsza część analizy zawiera spojlery. Jeżeli naprawdę nie chcesz znać żadnych szczegółów, przejdź na koniec (po drugiej ilustracji), po krótką bezspojlerową rekomendację.

„Der Fischerkönig” Krzysztofa Rewiuka pomysłowo zderza fantastyczne elementy ze światem dziewiętnastowiecznej Europy, a konkretniej – z dworem szalonego króla Ludwika Bawarskiego: dworem człowieka popadającego w obłęd, zakochanego w baśniach i rycerskich opowieściach, będącego przy tym protektorem i mecenasem Richarda Wagnera. Ten konkret jest ważny: w opowiadaniu Rewiuka operowe skojarzenie z Lohengrinem Wagnera jest świadomie umieszczone wewnątrz świata przedstawionego. W końcu bohaterami są Ludwik II Bawarski i Lohengrin, mistyczny rycerz z opery pod tym samym tytułem, a muzyka Wagnera pełni funkcję łącznika pomiędzy światami: to jej odtworzenie sprowadza rycerza z zamku Graala na smutny bal na dworze szalonego króla. Lohengrin jest tu zresztą w roli podobnej raczej do Parsifala, tytułowego bohatera innej opery Wagnera: pojawia się, nie rozumiejąc świata dookoła i nie wiedząc, co to za miejsce i jaka ma w nim być jego rola, a przychodzi nie tyle po to, by ratować króla (jak Lohengrin operową Elzę), co by przynieść mu paradoksalnie i dziwacznie rozumiane wybawienie i odkupienie – tak jak mityczny Parsifal raczej niż Lohengrin (ojciec, a nie syn) daje nieszczęsnemu, dotkniętemu nieuleczalną raną Królowi Rybakowi, do którego tytuł tekstu Rewiuka się odwołuje.
Rewiuk pisze bardzo sprawnie, ciekawie literacko i jego tekst niewątpliwie ma szansę trafić do czytelników, których męczy z jednej strony literacka awangarda, ale z drugiej – banalnie proste historyjki, opowiadane i dopowiadane od początku do końca , bez pozostawienia pola wyobraźni czytelnika. Paradoksalnie, ten tekst ma niski “próg wejścia”, inaczej niż opowiadania przywoływanej tu wcześniej Agnieszki Fulińskiej – nie trzeba wiele wiedzieć o epoce, żeby cieszyć się lekturą tego opowiadania.

GDZIE ZNALEŹĆ: antologia Fantazmatów Ja, legenda
ZA ILE: Za darmo, do ściągnięcia w licznych formatach
DLA KOGO: Dla lubiących fantastykę historyczną, ale niekoniecznie chcących czytać z otwartą w drugim oknie Wikipedią. Dla osób ceniących literaturę arturiańską i retellingi. Dla tych, których cieszą historyczne i muzyczne nawiązania. Dla lubiących elegancką, staranną prozę.
Jeżeli komuś potrzeba informacji, jak nominować i głosować, albo w ogóle, o co chodzi z z tą nagrodą, to wszelkie informacje są na początku jednej z poprzednich notek z tego cyklu.